á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Zawsze, gdy zbliżam się do końca książki, którą czytam przez długi okres czasu (zazwyczaj powodem tego jest jego brak), mam ochotę rzucić tą książką w kąt i wrócić do niej dopiero po kilku miesiącach tylko po to aby móc wydłużyć tę chwilę i móc dłużej żyć w świecie bohaterów, tych dobrych jak i tych złych. Jednak dzielnie trwam do końca i kiedy już przeczytam ostatnie zdania, "przetrawię" ostatnie myśli autora, (...) rozpoczyna się w mojej głowie bitwa myśli. Zazwyczaj są to mieszane uczucia, zazwyczaj jestem zła na autora za takie zakończenie lub za to, że postanowił przerwać pisanie w nieodpowiednim, moim zdaniem, momencie.
Podobnie było w tym przypadku. Skończyłam czytać powieść Davida Nicholls'a pod tytułem "My". Cieszę się, że ta książka jako pierwsza gości na moim blogu. Z Davidem Nicholls'em zetknęłam się po raz pierwszy wtedy, gdy na kiermaszu książek w Biedronce kupiłam powieść "Jeden dzień". Od tego czasu, zakochałam się w pomysłach i stylu pisania Brytyjczyka. Jego niesamowity język i technika sprawia, że chce się czytać więcej i więcej. Dlatego, kiedy tylko zobaczyłam na półce "My", czyli jego kolejną powieść - nie zastanawiałam się długo. Teraz po przeczytaniu jej, jestem smutna i czuję niedosyt. Początkowo akcja wydała mi się, tak brzydko mówiąc, nudna. Zwykła opowiastka o rodzinnych problemach, o zranionym mężczyźnie, który na siłę próbuje ratować małżeństwo, które już w prawdzie nie istnieje. Zaskoczyła mnie jednak dalsza akcja w powieści. Ukazuje wszystkie ludzkie wady, zalety. Pokazuje to, że im człowiek bardziej się stara, tym gorzej wychodzi, jednak kiedy dążymy uparcie do celu, zawsze to osiągniemy, może nie z takim skutkiem z jakim zamierzaliśmy. Najbardziej zasmuciło mnie to, że Nicholls ma bardzo dużo racji. Małżeństwo czy zwykły związek jest skazany na rozpad wtedy kiedy zależy na nim tylko jednej osobie, jednej stronie. To rzecz wiadoma, natomiast, aż ciężko zebrać odpowiednie myśli, bo smutne zakończenie, które nie do końca jest smutne, bo po ostatnich słowach autora można się domyślać, że główny bohater powieści - Doughlas Petersen - próbuje ułożyć sobie życie z poznaną, w trakcie poszukiwań syna Albiego, Freją Kristensen, ale zacznijmy może od początku.
Wspomniałam już, że powieść rozpoczyna się tym, że mężczyzna próbuje naprawić swoje małżeństwo po tym jak jego żona Connie oznajmia mu, że ma zamiar od niego odejść. Łączą ich kontrastowe uczucia, od miłości do nienawiści, po śmierci ich pierwszego dziecka czują się załamani, jednak Doughlas odważnie i dzielnie trwa przy ukochanej kobiecie. Kiedy pojawia się na świecie ich drugie dziecko, syn Albie, ich miłość zostaje dopełniona. Wszystko układa się dobrze, przynajmniej według pięćdziesięcioczterolatka. Po latach, kiedy syn dorósł, Connie postanawia odejść od męża. Zawala mu się świat i postanawia, że wybiorą się razem na ostatnie rodzinne wakacje, które miały być idealne. I byłyby gdyby nie to że nic nie układało się zgodnie z planem, ułożonym przez Doughlasa.Wakacje marzeń zmieniają się w jedną wielką katastrofę. Po jednej z wielu kłótni z synem, Albie postanawia wyjechać z akordeonistką Cat, a właściwie Kat. Ojciec, który wypowiedział kilka słów za dużo, po tym jak jego żona również chce zakończyć te wakacje i wrócić do Anglii postanawia odnaleźć syna w Europie po to aby żona doceniła jego starania i zobaczyła, że kocha ją i ich syna. Udaje mu się to po tym, jak przejechał tysiące kilometrów, wykończony i słaby wreszcie spotyka się z synem dzięki Kat, która "wystawia" swojego byłego chłopaka Albiego w ręce ojca. Już wydaje się, że wszystko ułoży się wspaniale, jednak David Nicholls nie pozwoli długo cieszyć się szczęściem bohaterów, bo główny bohater najpierw zostaje poparzony przez meduzy w Barcelonie, a później dostaje ataku serca. Oczywiście syn się opiekuje, żona płacze szczęśliwa, że Doughlas żyje i ma się dobrze, mimo tego, po powrocie do Anglii Connie odchodzi od męża. Co było bardzo smutnym momentem w książce. Ich drogi się rozchodzą, Connie wraca do swojej pierwszej miłości a Doughlas szuka pięknej kobiety, którą poznał podczas poszukiwań syna. Bardzo wzruszającym momentem był ten, kiedy rozdzielili swoje wspólne rzeczy z wiejskiego domu, Connie podziękowała mężowi, a gdy ten zapytał za co, ona odpowiedziała, że za to że jej nie znienawidził. Były to najbardziej poruszające słowa w całej książce. Uświadamiają nam to, że czasem ludzie robią dziwne rzeczy, może dobre, może złe, mimo to trzeba wierzyć w człowieka i wybaczyć mu. Bo czy nie lepiej żyło by się w społeczeństwie, czy w rodzinie, w której nie byłoby niewypowiedzianych słów? Braku zaufania i utajonych uraz czy nienawiści? Myślę, że byłoby wówczas na świecie całkiem inaczej.
Kończąc ten wpis, mogę jedynie powiedzieć, że humor Davida Nichollsa, typowy dla Brytyjczyków jest czasem tak zabawny, że można śmiać się na głos chociaż często ironiczne i zabawne zdania często ukrywają inne, bardziej głębsze znaczenie. Polecam tą powieść wszystkim tym, którzy lubią czytać o zwyczajnych, ludzkich sprawach, które w rzeczywistości mogą spotkać każdego z nas